10.05.2011

Sierpniowa noc

                Noc była wyjątkowo, krótka. Podobno tylko nieśmiertelni nie potrzebują snu. Oni tej nocy nie potrzebowali go, ani grama, ani centymetra sześciennego trawiącej umysł pustki, którą żywi i zdrowi na umyśle nazywają snem. Cóż za ironia losu, niektórzy spać nie mogą, każde zamknięcie oczu kończy się niczym innym tylko ich ponownym otwarciem, jakby po zewnętrznej stronie powiek przyklejone były magnesy, które unoszą je wciąż ku niebu, z każdą godziną i nocą mocniej i mocniej, pomimo zmęczenia, pomimo czekającego za horyzontem zdarzeń dnia, pomimo usilnych prób zapanowania nad swoim niedoskonałym ciałem i równie niedoskonałym umysłem. Wiele było takich chwil, nawet w jego krótkim życiu, w których modlił się o sen, równie mocno co o spełnienie najbardziej nierealnych marzeń. Marzenia te stawały się rzeczywistością, a spać nie chciał i nie potrafił, ona też nie chciała. Leżeli w tuleni w siebie, owinięci starym kocem w jednym z wielu rogów altany i przez drewnianą kratę, łączyli gwiazdy w gwiazdozbiory, o których istnieniu nie wiedzieli najznamienitsi astronomowie, co chwila wpadając w zachwyt nad kawałkami kosmicznego gruzu spadającymi i tymi, których blask milknął raz na zawsze w ciemnych przestworach wszechświata.

Kiedy byli dziećmi wmawiano im, że spadające na Ziemię kawałki kosmicznego gruzu spełniają marzenia. Biorąc pod uwagę okoliczności, w których się znaleźli, a raczej, w jakich odnaleźli się nawzajem, przyjęli, że wszystko to było prawdą.

To był pierwszy wieczór, podczas którego zdawało się mu, że cały wszechświat przestaje istnieć w swej nieprzemierzonej rozciągłości i nieprzeniknioności. Cały jego wszechświat streszczał się na kilku metrach kwadratowych, kanciastego dachu nad głową, koca i całej ludzkości, która w tym momencie liczyła dwie osoby.
-Jak myślisz jakie było prawdopodobieństwo, że w nieskończonym wszechświecie, w nieskończonym czasie, w nieskończonej ilości istnień odnajdziemy siebie? - bezbłędnie odczytując jego myśli zapytała lekko już podespanym i najbardziej wyraźnym szeptem jaki kiedykolwiek słyszał.
-W rzeczy samej, stuprocentowe - bez wahania odpowiedział i nie pozwolił pociągnąć jej dalej -Wszystko co zdarza się nam teraz, musiało się zdarzyć, kiedyś musiało.
Podniósł rękę z koca i delikatnie przesunął ją po jej nagich plecach - od szyi po pośladki, wzdłuż kręgosłupa.
-Przecież, wszystko to musiało się kiedyś zdarzyć.

1 komentarz:

  1. Wszystko ktoś gdzieś kiedyś nam zapisał. Nic nie jest przypadkiem. I to jest piękne właśnie...

    OdpowiedzUsuń